O mnie

Moje zdjęcie
Warszawa, Mazowsze, Poland
Po prostu jestem.

czwartek, 28 lipca 2011

Wredna baba

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, był sobie blog warszawskiego motorniczego...
Wróć.
W sieci można znaleźć blog Pirata Tramwajowego,
ale co z tego,
skoro nie ma w nim nic nowego.

Teraz na poważnie.
Najpierw troszkę historii. W marcu 2010 roku pojawił się w sieci kolejny blog. Blog Warszawskiego Motorniczego – Pirat Tramwajowy (wielkie litery nie przez pomyłkę). W krótkim czasie zdobył dużą popularność. Nie ma w nim opisów ociekających krwią szyn tramwajowych, spektakularnych pościgów, akcji z bronią w rękach, podróży w czasie ani inwazji obcych (ulubione przez dziennikarzy tematy) a jednak znalazła się duża grupa osób, z przyjemnością czytająca pojawiające się wpisy. To nie wszystko. Dzięki internetowej działalności Pirata Tramwajowego, wiele osób korzystających z komunikacji miejskiej (nie tylko tramwajowej i nie tylko w Warszawie) inaczej zaczęła traktować ludzi za pulpitami – np. „tramwaj przyjechał trzy minuty przed czasem i prowadzący na mnie nie poczekał” – wpis z sieci. A kto, nie interesujący się „codziennością” pracy motorniczych domyśli się, że był to opóźniony, poprzedni kurs, który „gonił swój czas”? Kto wie, że numery brygady mogą być w takiej sytuacji wyjaśnieniem postępowania prowadzącego pojazd. Właściwie nikt, oprócz samych motorniczych i ich nadzoru. Pirat pisał też o takich „pierdółkach” jak geologiczne pochodzenie kamieni używanych jako tłuczeń podtorza. Ciekawy jestem, czy pan niedorzecznik (mała litera zamierzona) TW, którego „miano” nie chce mi przejść ani przez usta ani przez klawiaturę, posiada taką wiedzę. Może teraz już tak, o ile czytał bloga Pirata.
I właśnie, być może dlatego, ktoś tam, gdzieś tam poczuł się zagrożony (wpis „Zamknąć im usta”). Efekt na grafice poniżej.

Kiedy zobaczyłem ten komunikat, Internet stał się dla mnie uboższy.
Na forum http://przecinaki.km24.waw.pl (w części otwartej) widnieje taki wpis:
„Do Pirata Tramwajowego.
Ten czerwony wpis na Twoim blogu powinien zniknąć i to szybko. To co Ty wykonałeś dla firmy przez cały ten czas prowadzenia bloga nie zrobili i nie zrobią fachowcy z działu marketingu. A dlaczego? Ktoś, kto nigdy nie siedział w kabinie tramwaju nie jest w stanie pisać o tej pracy. A jeśli już wypowiada się na zewnątrz, na forum publicznym, w prasie popełnia niesamowite błędy merytoryczne. Nie raz otwierałem szeroko oczy słuchając wypowiedzi w mediach osób uprawnionych. Twoje komentarze były bardzo fachowe i merytoryczne, pisane "od serca". Choć Cię nie znam osobiście, to mam wrażenie iż Ty po prostu KOCHASZ TO CO ROBISZ. Można być grafomanem albo klasykiem. Ty jesteś tym drugim, bo klasykiem nie zostaje się z nadania tylko z serca i talentu. I z wrodzonej kultury. Dzięki Ci za już i mimo wszystko czekam na cd. Pozdrowienia.
PS. a czy ten artykuł w biuletynie to jest w jakiejś zgodzie z prawem? Czy strzelaniem na oślep celem pozbycia się zdolniejszych? „ – taki wpis „wyćwierkał” Wróbel Praski. Zaraz po nim Pszczółka „dolała miodku” – „Piracie wracaj!!! Jesteś debeściak!”.
Ja mogę dodać jeszcze, że porównując działalność Pirata oraz niedorzecznika, tego drugiego powinno się „wylać na zbity pysk” a jego funkcję powierzyć Piratowi.
Wiem, że moje wypociny nie zastąpią Pirackiego bloga, ale korzystając z komunikacji miejskiej i znając niektóre jej uwarunkowania, co jakiś czas „cosik” w tym temacie klepnę.



A teraz o „wrednej babie”.
Nie podam dokładnej daty, godziny, numeru taborowego tramwaju, pozostałe dane są autentyczne. Dlaczego wprowadzam takie ograniczenia? Bo nigdy nie wiadomo, czy ktoś z wierchuszki TW lub ZTM nie doszuka się winy prowadzącego opisywany pojazd.
Ciepły guzik – funkcja, której zadaniem jest utrzymacie ciepła lub chłodu (w zależności od warunków zewnętrznych) w pojazdach KM. Okazuje się, że funkcja ta może być przyczyną niezadowolenia pasażerów.
Jak to działa – prowadzący/a tramwaj/autobus na przystanku nie otwiera drzwi tylko aktywuje funkcję „ciepły guzik” (aktywność tej funkcji sygnalizuje podświetlenie odpowiednich przycisków). Pasażerowie sami otwierają sobie drzwi. Po pewnym czasie (jeżeli nikt nie wchodzi i nie wychodzi z pojazdu) drzwi automatycznie się zamykają (bez ingerencji prowadzącego) ale nadal można je otworzyć (podświetlenie przycisków), ponieważ funkcja jest aktywna. Dopiero po sygnale „Po usłyszeniu sygnału nie wsiadać/wysiadać” prowadzący dezaktywują „ciepły guzik”.

Czas akcji – lipiec 2011 r.
Miejsce akcji – wagon 120N, przy kabinie prowadzącego (i już wiadomo, że była to linia 9) Rondo Pod Palmą :-) oraz Forum Mostu Poniatowskiego :-).
Wracałem z mamą oraz siostrą na Grochów. Wsiedliśmy do tramwaju na Rondzie Pod Palmą :-). Przez pierwsze drzwi wsiadaliśmy tylko my (wiem, sam pisałem, że pierwsze drzwi są „be” itd. Akurat tak wyszło). W dalszych drzwiach nadal trwała wymiana pasażerów. Zgodnie z programem działania funkcji „ciepły guzik”, pierwsze drzwi zaczęły się zamykać. I właśnie wtedy zza czoła wagonu wyszła pani (ok. 50 – 60 lat) zmierzająca do tramwaju. Otworzyła sobie drzwi, wsiadła i głośno wyraziła swoje niezadowolenie – „Przecież widziała, że idę do tramwaju to zamknęła mi drzwi przed nosem. Co to są za ludzie”. Zacząłem tłumaczyć tej pani, że to nie prowadząca zamknęła drzwi tylko automat. Reakcja – „Jaki automat? Przycisnęła guzik i tyle”. Próbowałem dalej wytłumaczyć co i jak. Niestety, usłyszałem tekst – „Żaden automat, to jakaś WREDNA BABA, a pan chyba też jeździ tramwajami i dlatego tak jej broni”. Owszem, jeżdżę tramwajami ale tylko jako pasażer :-).
Poddałem się. Ale to nie koniec mojej opowieści.
Pokonawszy “największą paranoję warszawską” (20 km/h) dotarliśmy do przystanku Forum Mostu Poniatowskiego :-). I tu przeżyłem “deja vu”.
Przez pierwsze drzwi wysiadł jeden pan. Znowu w dalszych drzwiach trwała wymiana pasażerów. Kiedy pierwsze drzwi zaczęły się zamykać (z automatu) ze schodów prowadzących na przystanek wyłoniła się pani (chyba nie muszę już pisać ale napiszę – wiek ok. 50 – 60 lat, włos siwy, wzrost podobny) i dziarsko “zaatakowała” tramwaj. Oczywiście otworzyła sobie drzwi, wsiadła i “zapodała” tekst – “Co to za ludzie teraz jeżdżą tymi tramwajami, że zamykają drzwi przed nosem”.
Już nie próbowałem tłumaczyć co i jak. Zwróciłem się tylko do siostry – “Nie będę wszystkim tłumaczył jak to działa”. Zauważyłem jeszcze uśmiech na twarzy dziewczyny siedzącej na pierwszym siedzeniu po prawej stronie wagonu.
Wątpię, czy te panie dotrą do tego wpisu, ale może chociaż kilka osób w analogicznej sytuacji nie pomyśli “Zamknął/ęła mi drzwi przed nosem”.
Zdjęcie jest tylko ilustracją, nie ma nic wspólnego z opisanymi wydarzeniami.

Warszawa, Praga Południe, Grochów, skrzyżowanie ulic Granadierów i Al. Waszyngtona - 2011.07.25
Wagon 120N nr. tab. 3113 na linii 9

I jeszcze takie moje spostrzeżenie. Właśnie tam "zaczaiłem się" na fotkę, ponieważ w 95% tramwaje muszą się tam zatrzymać. To taki "priorytet" dla TW :-(.

Updacik - na zdjęciu jest skrzyżowanie Międzyborskiej i Waszyngtona. Sorka :-).